czwartek, 31 stycznia 2013

Sumire: F. Scott Fitzgerald Wielki Gatsby

okładka pierwszego wydania powieści. 

Przyznam, że nie przepadam za literaturą amerykańską, wolę trzymać się naszej strony Atlantyku. Jedyną powieścią, jaką do tej pory przeczytałam i polubiłam, był Wiek Niewinności Edith Wharton. Miałam nadzieję, że Gatsby mnie zachwyci, sprawi, że zmienię zdanie. Ostatecznie, książka jest określana mianem „The American Novel”.
Niestety, Wielki Gatsby zawiódł.
Czytając, miałam wrażenie, że oglądam średnio interesujący film obyczajowy. Bohaterowie snują się od przyjęcia do przyjęcia, wiadomo, że gdzieś tam czai się dramat, a jeden z bohaterów jest tajemniczy aż strach. Jeśli pojawia się dziecko, będzie rozpuszczonym bachorem. Przyznam, że kilka razy kartkowałam, nie czytałam, znudzona brakiem akcji.
Bohaterowie byli... płytcy. Nie polubiłam nikogo, ani Carrawaya, ani Gatsby'ego, Daisy uważam zaś za głupią gęś. Po naszpikowanych bon motami dialogach w Portrecie rozmowy w Wielkim Gatsby'm nużyły. Miałam wrażenie, że bohaterowie zamiast żyć, odgrywają sceny z życia pięknych młodych i bogatych. 
Czy żałuję, że przeczytałam? I tak, i nie. Nie, bo im więcej czytam, tym lepiej wiem co mi odpowiada a co nie. Mówić, że się nie lubi powieści amerykańskich nie czytając ich, to jak mówić, że się nie lubi owoców morza nie spróbowawszy ich w dobrej restauracji. Żałuję natomiast, że nie czytałam tej książki w szkole, gdzie mogłabym odkryć wszystkie smaczki i warstwy powieści. Kilka cenionych przeze mnie recenzentów z yt zarzekało się, że Gatsby to wspaniała głęboka powieść

1 komentarz:

  1. Odwiedziałem kiedys cos takiego jak hurtownia dekoracji i w jakims kartonie była i kupilem. przyjemnie mi sie to czytalo ;)

    OdpowiedzUsuń