czwartek, 28 lutego 2013

Alina: "Dama Kameliowa" - Aleksander Dumas

O prostytutkach napisano wiele. Jednak w czasach, gdy był to zawód jeszcze bardziej pogardzany niż obecnie, udało się komuś stworzyć z prostytutki postać dobrą i tragiczną - tą osobą był Aleksander Dumas.

"Dama Kameliowa" to krótka i smutna bajka o miłości, śmierci i poświęceniu. Bohaterka, Małgorzata, umiera, a my poznajemy jej historię z opowieści zakochanego w niej mężczyzny. Trudno powiedzieć, na ile jest to postać wyidealizowana, ale zdecydowanie dla miłości, która następuje dzień po poznaniu Armanda, jest w stanie zrobić wiele. Ale cóż ma do stracenia osoba, która umiera?

I choć nie potrafię zrozumieć tak szybkiego zakochania się aż po - dosłownie - grób w jeden dzień (trąci mi to współczesnymi nastolatkami, które zmieniają chłopaka co miesiąc i za każdym razem mówią, że to ten jedyny), to sama historia ma w sobie coś urzekającego. Jest lekka, ładna i słodka, choć wybitności bym się w niej nie doszukiwała. Krótka historia o krótkiej miłości.

Moje wydanie zaś jest rzeczą straszną. Kiedyś w gazecie (możliwe, że Wyborczej) były książki z wielkiej literatury. Także "Dama..." w jednym tomie ze "Sprawą Clemenceau" - wydawca mówi, że zachował dawne tłumaczenie, by pokazać piękno języka polskiego. I o ile brak umiejętności stawiania przecinków i mnóstwo stylistycznych dziwactw byłam w stanie zrozumieć (choć mogliby zadbać o poprawienie interpunkcji, albo raczej zastosowanie jej), to "chałas" mnie wykończył. Dodatkowo tłumacz jest anonimowy. Próżno szukać winnego tego bezceństwa. Nie ma ani redaktora, ani korektora, ani też tytułu oryginalnego. I choć okładka jest ładna, nie polecam tego wydania.

Sama książeczka warta przeczytania, zapoznania się. Jest bardzo miła. Jednak jestem nieporuszona.

pia: "Dama Kameliowa" - Aleksander Dumas (syn)

Wymyśliłam, żeby książkom, ludziom i pisarzom dawać drugą szansę. I dobrze, bo Dama za pierwszym razem odbiła się od muru, a za już drugim trafiła - chociaż nie w serce.

I chociaż rozpłakałam się na koniec, to tylko na koniec, bo przez resztę było, owszem, uroczo, owszem, dobrze, ale bez zaskoczenia innego niż to, że książka takiego autora z takiego okresu może być tak lekka.

Dała mi trochę wyobrażenia, dała mi trochę zdziwień i dała dużo przyjemności. Bawiła mnie. I chyba utkwi mi w głowie.

  pia

PS Tak mało czasu, tak mało słów...

sobota, 2 lutego 2013

Podsumowanie stycznia, rozpoczęcie lutego.

W styczniu zaprzyjaźnialiśmy się z książką Thomasa Hardy'ego "Tess d'Urberville" (swoją drogą książka uwielbiana przez bohaterkę niezwykle popularnych ostatnio "Pięćdziesięciu twarzy Greya"). Nie wiem, czy problem tkwi w braku czasu i nastroju na tę książkę, czy może w znudzeniu nią, jednak - niestety - w tym miesiącu nikt nie podołał wyzwaniu.

Choć wiem, że jesteśmy w trakcie. I wierzę, że wkrótce to nadrobimy.

Za to z radością oznajmiam, że Sumire nadrobiła recenzję "Wielkiego Gatsby'ego" i zapraszam do jej przeczytania.

W lutym zaś czeka nas "Dama Kameliowa" Aleksandra Dumasa. Życzę przyjemnej lektury!