niedziela, 30 grudnia 2012

Gia Stembeck: "Wielki Gatsby" F. Scott Fitzgerald


Jay Gatsby, tajemniczy bogacz, który co wieczór wyprawia w swoim gigantycznym domu przyjęcia. Przychodzą na nie wszyscy, zarówno zapraszani jak i przypadkowi imprezowicze. Nick sprowadza się do domku obok i zaintrygowany obserwuje życie toczące się u sąsiada. W między czasie odnawia znajomość ze swoją kuzynką Daisy i jej mężem.

„Wielki Gatsby”. Książka, która zapisała się w historii jako jedna z ważniejszych książek. Zyskała rozgłos i pozycję, której ja osobiście zupełnie nie rozumiem. Za życia Fitzgeralda nie była jakoś bardzo popularna, dopiero później, po jego śmierci została lepiej przyjęta. Nieważne, że nigdy nie wiedziałam o czym ta książka jest. Od lat słyszałam „Wielki Gatsby”. Spodziewałam się czegoś wielkiego, kultowego, niesamowicie dobrego. A to taka książeczunia na ledwie dwieście stron, którą dobrze się czyta i tyle. Może jej „wielkość” tkwi w tym, że poniekąd jest o niczym, a jednak czytelnik się nie nudzi. Nie wiem. Wiem, że świat wykreowany przez Fitzgeralda odebrałam niczym skorupkę, której brakuje wypełnienia. Tajemniczy Gatsby ani trochę nie jest tajemniczy. Jest to tajemnica kreowana na siłę. Narrator, Nick, w ogóle niemalże o sobie nie mówi. Jest tylko obserwatorem. Kobiece bohaterki są jakieś takie… Brakowało mi głębi w każdej z postaci. Znamy ich powierzchowne cechy charakteru, niczym zaledwie szkice. „Wielki Gatsby” to taka opowiastka. Autor miał pomysł, ochotę, to napisał. Ale brakowało mi tu wiele. Nie to, że książka się nie podobała. Ale brak dopracowania był mocno odczuwalny. Może dlatego ta powieść jest tak chętnie ekranizowana. Szkice bohaterów pozwalają reżyserowi i aktorom na własne interpretacje i stworzenie własnego dzieła.

Miałam wydanie z Wydawnictwa Artystycznego i Filmowego ze zdjęciami z ekranizacji z 1974. Przyznam, że zdjęcia wydawały mi się o wiele bardziej frapujące niż treść. Film mam w planach, tak samo jak najnowszą wersję, która wyjdzie na ekrany kin w 2013 roku. Myślę, że w formie filmu znacznie bardziej mi się spodoba. Bo na razie książka wzbudzała tylko irytację – jak ją opisać, skoro wydała mi się pusta?

„Wielki Gatsby” F. Scott Fitzgerald, wyd. Artystyczne I Filmowe 1986, str. 197

środa, 26 grudnia 2012

Agata P: "Wielki Gatsby" Francis Scott Fitzgerald

"Wielki Gatsby" jest jedną z najbardziej znanych powieści XX wieku, czytaną jako lektura w amerykańskich liceach i wielokrotnie ekranizowaną. Jest to jedna z tych książek, którą chciałam przeczytać od zawsze.

Narratorem powieści jest Nick Carraway, młody mężczyzna, który przeprowadza się z Zachodu na Wschód USA do Nowego Jorku w 1922 roku. Wynajmuje dom w West Egg na Long Island, tuż obok tajemniczego bogacza Jaya Gatsbyego. Historia zaczyna się, gdy Nick odwiedza swoją daleką kuzynkę Daisy Buchanan i jej męża Toma, z którym znał się ze studiów na Yale, mieszkających w bardziej luksusowej okolicy - East Egg. Tam spotyka piękną Jordan Baker grającą profesjonalnie w golfa, z którą połączy go uczucie. Po pewnym czasie Nick otrzymuje zaproszenia na jedno ze słynnych przyjęć w rezydencji Gatsbyego. Między mężczyznami tworzy się nić sympatii.

"Wielki Gatsby" nie jest książką z szaloną akcją - wręcz przeciwnie - przez lwią jej część dzieje się niewiele. Bohaterowie snują się z przyjęcia na przyjęcie, a wszystko zmierza ku doskonale wyczuwalnej wielkiej katastrofie. Powieść Fitzgeralda rozprawia się z "amerykańskim snem". Pokazuje lata 20 XX wieku - okres prosperity jako czas rozkładu moralnego i społecznego. Bohaterowie powieści to w większości zepsuci bogacze - chciwi i cyniczni. Gatsby wierzy, że jego bogactwo pozwoli mu pozyskać utraconą przed laty miłość Daisy. Jednak różnica statusów społecznych i jej głęboko materialstyczny sposób życia uniemożliwia ich związek i tak na kawałki rozsypuje się amerykański sen bohatera.

Fitzgerald wykreował ciekawe postaci, z których jednak główny bohater - tajemniczy Gatsby był dla mnie najmniej interesujący.Nick Carraway nie był typowym bohaterem, a raczej obserwatorem i komentatorem. Intrygującymi postaciami było dekadenckie małżeństwo Buchananów, cyniczna Jordan i kochanka Toma - Myrtle.

"Wielki Gatsby" nie zrobił na mnie tak wielkiego wrażenia, jak początkowo sądziłam. Nie porwał mnie blichtr przyjęć i gorzkie zakończenie, jakie zaserwował czytelnikom autor, ale widzę wartość tej książki. Mimo wszystko czuję się lekko zawiedziona.

piątek, 21 grudnia 2012

Alina: "Wielki Gatsby" - F. Scott Fitzgerald


Klasykę warto czytać chociażby dlatego, by przekonać się, jak słabe ma się o niej pojęcie. Z początku „Wielki Gatsby” zapowiadał się jako historia o człowieku wielkim właśnie, fascynującym i będącym kimś całkowicie niezwykłym. I już na początku muszę przyznać, że dlaczego Gatsby został nazwany wielkim, wciąż się nie dowiedziałam. W ten oto sposób poznałam się jednak z Fitzgeraldem, co zdecydowanie można zaliczyć jako pozytyw.

„Wielki Gatsby” jest książką niewielkich rozmiarów (moje wydanie jest dodatkowo wzbogacone o zdjęcia z ekranizacji historii z Mią Farrow i Robertem Redfordem), która nie posiada tak naprawdę fabuły. Patrząc na nią z filmowej perspektywy – grupa ludzi snuje się po planie i próbuje rozgryźć, kim jest Jay Gatsby. Ledwie cztery miejsca akcji, dwóch głównych bohaterów, trzy postacie drugoplanowe i dwie trzecio. Reszta to epizodyści i statyści. Przepych przyjęć z lat dwudziestych i ich wewnętrzna pustka. Ciężko wyodrębnić w tej książce jakąś konkretną akcję, jakiś ciąg przyczynowo-skutkowy i wciągnąć się w intrygi, gdyż tych nie ma – oprócz tajemnicy Gatsby’ego. Jednak czy można ją tak nazwać?

F. Scott Fitzgerald stworzył ciekawy portret psychologiczny – nie tyle tytułowej postaci, co instytucji małżeństwa, miłości oraz poniekąd socjety. Każda z istotnych postaci pochodziła z Zachodu Stanów Zjednoczonych, ale osiedlili się – przynajmniej na czas trwania powieści – na Wschodzie, gdzie wciąż w sobie czuli się trochę zbyt zaściankowi. Narrator – Nick – jest w dodatku jedynym z nich, który nie jest bogaty, choć sam siebie określa już na samym początku jako snobistycznego. Kolejny jest Tom i jego żona, Daisy, którzy choć mają pieniądze, mają siebie, nie potrafią być szczęśliwi ze sobą, ale bez siebie także nie. Są zdecydowanie bardzo intrygującą parą, co widać już od pierwszego spotkania z nimi. Następna jest Jordan Baker, golfistka, która w jakiś sposób gra tło dla całej historii, choć próbuje wysunąć się na pierwszy plan. Jako pojedyncza postać stała się moją ulubioną. I na końcu Gatsby – postać poniekąd pełna zagadek, ale gdy przychodzi do rozwiązania, okazują się one niczym w porównaniu ze stosunkami panującymi między bohaterami.

Wróćmy do moich własnych odczuć – tak naprawdę nie polubiłam ani Nicka, ani Gatsby’ego. Ten ostatni wydał mi się zbyt bezbarwny, a Nick, który mówi: „Każdy przypisuje sobie przynajmniej jedną z głównych cnót, a oto moja: należę do niewielu uczciwych ludzi, jakich kiedykolwiek znałem.” (str. 66) ostatecznie może nie okazuje się krystalicznie czysty, bądź jawnie nieuczciwy, jednak pozostawia pytania bez odpowiedzi, które dotyczą jego intencji. Staje się helisą, dookoła której kręci się cała fabuła (która, jak już wspomniałam, nie istnieje), łącznie z głównym bohaterem.

Książka na swój sposób mnie zachwyciła. Na pewno nadaje się do leniwego czytania przy herbacie i serniku, gdy potrafimy się skupić bez współudziału książki. Ostatnio jednym z moich ulubionych słów w odniesieniu do książek z wyższej półki jest „przewrotny” i „Wielki Gatsby” zdecydowanie zasługuje na to miano. Nie spodziewałam się, że książka, w której prawie nic się nie dzieje, może mnie tak wciągnąć i sprawić, że będę mieć o niej tak dobre zdanie. W końcu bohaterowie nie zawsze muszą wzbudzać moją sympatię, nie musi być fabuły, język może być jedynie bardzo dobry, ale książka ma w sobie coś nieokreślonego. Tę przeczytałabym bez wątpienia jeszcze raz. I zrobię to. Może wtedy znajdę odpowiedzi na moje pytania. Pytania, które zrodziły się w trakcie; odpowiedzi, których jeszcze nie dostałam.



poniedziałek, 17 grudnia 2012

pia: "Wielki Gatsby" - F. Scott Fitzgerald


Jeżeli chodzi o dopasowanie, to polega ono z grubsza na posiadaniu tych samych problemów. Nick i ja mielibyśmy duże szanse na udane małżeństwo. Wpadłam już na pierwszej stronie, odnalazłam się w jego przyciąganiu różnych stron, w działaniach i tej trochę biernej dobroci.

Dobrze poczułam się też z formą, bo chociaż dwustustronowe, to jednak opowiadanie. Nie tylko z powodu sytuacji (pociąg relacji Wrocław - Kraków) przeczytałam jednym tchem, po prostu nie było kiedy odłożyć. Wciąż czytać i czytać, naprawdę być na Long Island, rozdziały nie mają żadnego znaczenia. Czytać. I nawet kiedy tylko chciałam złapać oddech, ręka zaczynała od razu świerzbić, a wzrok uciekać w stronę Gatsby'ego.

Ma też jedną z kluczowych zalet opowiadania - nie dłuży się ani trochę. Jest zwarta, jest wartka, jest aż dożylna. Aplikacja prosto do mózgu, do serca, do duszy. A bohaterowie - osobowości nie rażą w oczy, chociaż są wyraźne.

I jak w opowiadaniu - nie widzę wielu den. Ale to dobrze. Klasyka całkowicie dostępna.

  pia

sobota, 15 grudnia 2012

Zmiana w liście lektur.

Pia wyraziła prośbę, by zamienić "Annę Kareninę" z "Damą Kameliową" z powodu sesji w lutym. Ja zdołałam o tej drobnej studenckiej niedogodności zapomnieć, ale po konsultacji z Gią lektury uległy zamianie. Dlatego też lista lektur prezentuje się odrobinę inaczej niż to miało miejsce.

Listopad: Portret Doriana Graya - Oscar Wilde (1890)
Grudzień: Wielki Gatsby - F. Scott Fitzgerald (1925)
Styczeń: Tess d'Urberville - Thomas Hardy (1891)
Luty: Dama Kameliowa - Aleksander Dumas (1848)
Marzec: Czuła jest noc - F. Scott Fitzgerald (1934)
Kwiecień: Opowieści miłosne, śmiertelne i tajemnicze - Edgar Allan Poe (pierwsza połowa XIX wieku)
Maj: David Copperfield - Charles Dickens (1850)
Czerwiec: Antoniusz i Kleopatra - William Szekspir (1607)
Lipiec: Anna Karenina - Lew Tołstoj (1877)
Sierpień: Szkarłatna litera - Nathaniel Hawthorne (1850)
Wrzesień: Kochanek lady Chatterley - D. H. Lawrence (1928)
Październik: Pani Dalloway - Virginia Woolf (1925)
Listopad: Greta Minde - Theodor Fontane (1879)


W tym miesiącu czytamy "Wielkiego Gatsby'ego". Jak Wam idzie lektura?

sobota, 1 grudnia 2012

Podsumowanie listopada, rozpoczęcie grudnia.

W ten oto sposób dobiegł pierwszy miesiąc naszego Wyzwania. Wraz z Gią serdecznie dziękujemy za wzięcie udziału w Wyzwaniu. Dla nas jest to dopiero początek. Dla Was także. Przed nami kolejne miesiące, a teraz grudzień i nowa lektura, ale o tym za chwilę.

Na siedem zgłoszeń do Wyzwania mamy pięć recenzji. Frekwencja nie jest doskonała, ale i tak bardzo dobra. Trzy z nich nadeszły wczoraj, czyli w ostatni dzień listopada. Oto linki do recenzji:

Agata P
Alina
Annathea (Sumire)
Gia Stembeck
Pia

Wspaniałe jest to, że możemy zebrać w jednym czasie i miejscu kilka recenzji tej samej książki. Są w nich pewne podobieństwa w odbiorze (np. odbieranie Henry'ego - Harry'ego - jako diabła, czy też uznanie całej historii Doriana jako tła do dyskusji na inne tematy), ale także znaczące różnice.

Dziękujemy Wam za to, że współuczestniczycie w tej przygodzie. Mam nadzieję, że pojawią się inni zainteresowani Wyzwaniem, a nasza literacka podróż się rozwinie jeszcze bardziej.

Tymczasem zapraszam do naszej grudniowej lektury, jaką jest "Wielki Gatsby" F. S. Fitzgeralda - to jedna z dwóch powieści autora, które goszczą w naszym Wyzwaniu.


Życzymy przyjemnej lektury!